24.12.1969 | Warszawa | człowiek, który zrozumiał fizykę | RASSIJA <3
Jakub Teichmann
pierdol, pierdol, ja posłucham ◉ piździ jak za cara ◉ nie będziemy śpiewać po angielsku, nie będziemy myśleć tak jak oni ◉ nie da się na zapas umyć, ani najeść jeden raz, kładź się na glebę i leż ◉ Polacy zawsze mają pecha - ani Holendra, ani Czecha, pech prześladuje tylko nas ◉ trzecia miłość - lat dwadzieścia - niezła, chociaż nie ideał, wdzięczy się do czwartej władzy, coś jej sprzeda ◉ to były takie super-super chwile, nie złodzieje rządzili, lecz debile ◉ po prostu bądź przy mnie i trzym mnie za rękę, jeśli w ogóle masz czym ◉ zielony Żoliborz, pieprzony Żoliborz ◉ a trzecia żona strasznie płakała - nie ma już Dżona, cześć mu i chwała! ◉ niech cię ręka boska broni, żebyś był porządny ◉ begonia non kotlet, jak mawiali Rzymianie ◉ Śruba nosił irokeza, bo był królem Jarocina! ◉ i nie da rady podstawiony terminator, bo on z każdego w sposób nie do przewidzenia zrobi jelenia ◉ kto nie naraża nigdy się na szwank, ten głównej stawki nie wygrywa ◉ pamiętam z podstawówki, jak całował się z papieżem ◉ nie stać cię na luksus troski, jesteś wszakże dziełem boskim, no a boga przecież nie ma ◉ bez wysiłku, siądź na tyłku i wyluzuj się, motylku ◉ wybierz kierat, zbieraj baty - olewamy te klimaty ◉ nie oddawać się podskokom, świat nie kwiat, a los nie kokos, nie świrować, żyć na oko, całą resztę mieć głęboko ◉ przysięgam, rura od kibla wpadła mi w rezonans i odbierała Radio Maryja ◉ wola moja jest jak szabla - nagniesz ją za mocno, pęknie ◉ dajcie żyć po swojemu grzesznemu, a i świętym żyć będzie przyjemniej
Niewiasto, zaklinam cię na wszystkie moce piekielne i na wszystkie zioła benedyktynów, nie zbliżaj się, bo będziesz płakać, najpierw z rozkoszy, potem z rozpaczy. Bo jedyne kobiety, które Jakub Teichmann jest w stanie kochać na wieki wieków to jego dwie dorosłe córki i jego własna matka (ewentualnie w zestawie z babcią). Trzy żony zdążyły się przekonać o tym, że papierek, obrączka i wydanie kupy kasy na wesele niewiele dla niego znaczą. Bardzo niewiele. Tak niewiele, że nie uznał za stosowne chociażby wytłumaczyć się ze swoim pozamałżeńskich podbojów miłosnych. Niektórzy faceci po prostu na zawsze pozostaną dwudziestolatkami, którzy lubią dobry seks i dużą przepustowość kobiet w swoim życiu. Już nie raz się ustatkowywał i nie raz kończyło się to dokładnie tak samo, nie wywołując cienia rozczarowania własnym postępowaniem, a to jednoznacznie każe stwierdzić, że Jakub Teichmann z własnej woli stał się jednym z tych wiecznych chłopców. Chociaż syndrom Piotrusia Pana mu nie grozi.
Urodził się w Warszawie, w czasach głębokiego socjalizmu, ale jako synowi partyjnego dygnitarza, niczego mu nie brakowało. Chodził do szkół z innymi ukochanymi synkami ważnych tatusiów, randkował z ich córkami i mówił grzecznie dzień dobry ich żonom. Kiedy tylko skończył liceum, miał gotowy plan kariery zawodowej, który zakładał studia na Uniwersytecie Moskiewskim, doktorat i pracę naukową do usranej śmierci. Coś w planie jednak nie zagrało, bo skończył co prawda fizykę, ale zamiast zacząć od razu pracę nad doktoratem - skorzystał z okazji i wyjechał do Anchorage, żeby tam odbyć staż i w końcu również załapać się na lukratywną posadkę w lokalnym centrum badawczym. Podczas studiów w Moskwie po raz pierwszy ożenił się i, po dwóch latach, rozwiódł. Zmajstrował też swoje dwie piękne córki, dla których bywał przez pierwsze kilkanaście lat tatusiem od święta, ale jego pierwsza żona była złotą kobietą i nie miała ambicji, żeby go w ich oczach demonizować. A mogła i powinna była to robić. Dorobił się na wprowadzeniu nowych rozwiązań w badaniach geofizycznych na terenie Chugach Mountains, to również zapewniło mu tytuł doktora i absolutną miłość do miejsca, któremu poświęcił parę ładnych lat swojej pracy. Drugi raz ożenił się z ambitną panią geolog, która była członkinią ich zespołu badawczego i z którą spędzał zdecydowanie za dużo czasu w zdecydowanie zbyt dużym oddaleniu od dużych skupisk ludzkich. Ona miała jednak coś przeciwko jego luźnemu stosunkowi do małżeństwa, więc złożyła pozew rozwodowy stosunkowo szybko i znalazła sobie posadę na innym kontynencie. Po drugim rozwodzie nie zdołał sobie jeszcze uświadomić, że bycie mężem nie jest najlepszym pomysłem, więc ożenił się z kochanką, która wytrzymała z nim całe pół roku. Nic dziwnego, bo Jakub jest straszną mendą, nie zna pojęcia wierności, a próba stworzenia z nim związku to jeden z najgłupszych pomysłów, na jakie tylko można wpaść. W końcu sam się w tej kwestii zreflektował i porzucił swoją tendencję do wpadania w zaklęte koło ślubów, zdrad i rozwodów. Teraz ma tylko kochanki, które są mniej lub bardziej świadome istnienia siebie nawzajem. Genialne rozwiązanie. Przynajmniej w jego świecie, który nie ma wiele wspólnego z moralnością i byciem w porządku.
Kiedy akurat nie jest mendą, zadziwiająco przyjemny z niego człowiek. Przynajmniej nie ma obsesji na swoim punkcie i da się z nim porozmawiać. Czasem.
Kiedy akurat nie jest mendą, zadziwiająco przyjemny z niego człowiek. Przynajmniej nie ma obsesji na swoim punkcie i da się z nim porozmawiać. Czasem.