imię: Julie
nazwisko: Helvitson
wiek: dwadzieścia lat
miejsce urodzenia: Anglia
profesja: za dnia pracuje w zwykłym spożywczaku, nocą tancerka go-go i nie tylko..
charakter: roześmiana, optymistyczna, żyjąca chwilą, nieco skryta, nie lubi mówić o sobie, stara się niczego nie żałować, to co złe ukrywa w sobie
charakterystyczne cechy: długie brązowe włosy, dziewczęce stroje, szeroki uśmiech, zaledwie 159 cm, liczne tatuaże
mordeczka: Cher Lloyd
data modyfikacji: 23.06.2013
od autorki: Zabijcie mnie jeśli chcecie, ale mam dosyć trudzenia się nad kartą. Blogi upadają w tak szybkim tempie, że nie mam czasu wymyślać nowych postaci i korzystać z nich. Teraz ogłaszam bunt i jeśli kogoś interesuje moja postać, to pozna ją w wątkach. Jeśli będę widziała ku temu sens, rozwinę kartę.
wątki: Długie i skomplikowane. Pięć zdań to nie moja bajka. Oklepane spotkania również nie. Jest naprawdę wiele możliwości.
powiązania: Mogą być lub tez nie. Twoja wola. Jeśli już, to również proszę o kreatywność. Coś zawiłego jest mile widziane.
[ Co do upadków blogów, to zdecydowanie się z tobą zgadzam. Ja z uporem maniaka tworzę postać Chrisa w naprawdę różnych odsłonach, bo to jedna z takich postaci, które uważam za udane i które mi się nie nudzą.
OdpowiedzUsuńCóż, może i Chris nie ma polotu jak inni panowie, ale ja tam nie lubię jak ktoś pisze do danej postaci tylko ze względu na wygląd lub zachowanie tzw. "niegrzecznego chłopca", dla mnie to już momentami irytujące. Są pewne postaci, gdzie owszem - jest takie zachowanie wskazane, ale jak na blogu na 10 facetów 6 jest w typie bad boy, to aż się pisać odechciewa, if you know what i mean.
Wracając jednak do tematu wątku (bo głównie w jego sprawie tutaj przybyłam) to bardzo chętnie się podejmę. Myślisz, że tatuaże mogłyby być dobrym punktem zaczepienia? Mogliby się np. spotkać kilka razy w studiu tatuażu i w ten sposób kojarzyliby się. Poza tym Chris ma dużo na głowie, więc często jak jest w sklepie to zapomni raz tego, raz tamtego i się wraca lub przychodzi kupić tę rzecz na drugi dzień, a skoro ona w sklepie pracuje, to też zawsze jakaś myśl.
Mam nadzieję, że długość moich przemyśleń jeszcze cię nie zanudziła na śmierć Oo' ]
Chris L.
[ Ja osobiście bardzo rzadko podejmuję się tworzenia "niegrzecznych chłopców". Jakoś mnie to nie pociąga i po tym jak ostatnio stworzyłam pana o charakterze we właśnie takim typie byłam zmuszona stwierdzić, że kompletnie nie potrafię się w niego wcielić. Zauważyłam również, że zwyczajnie nie umiem odpisywać tak, żeby to nie kłóciło się z ogólnym założeniem postaci, a to niewątpliwie dość ważne.
OdpowiedzUsuńOnet, onet... To były dobre czasy! Blogi istniały rok, dwa, niektóre nawet i trzy, a wszyscy dobrze się bawili i nowych chętnych również nie brakowało. Teraz jak patrzę na blogspot, to mam wrażenie, że dużo blogowiczów po prostu sobie odpuściło i zrezygnowało z przeniesienia na inną stronę, tudzież po prostu uznało, że jest na to "za stare".
Wracając znowuż do tematu wątku; mam nadzieję, że nie będzie ci przeszkadzało, jak wtrącę tak zupełnie między wierszami, że po wyjściu z owego klubu nocnego jacyś podpici panowie zaczepią Julie?
Co do rozpoczęcia wątku, to raczej nie będzie z tym problemu. Mam teraz wolną chwilę, jest niedziela, więc nie będę cię tutaj wykorzystywać, tym bardziej, że jesteś nowsza ode mnie i raczej nie wypada. >D ]
Chris L.
[Hej, masz ochotę na watek i powiem ci że nawte mam pomysł, co ty na to że ona mogłaby dorabiać sobie tańcząc w klubie u Lucasa. Nie koniecznie gogo, choć to też mogłoby być na jakiś specjalnych imprezach, co ty na to?:D]
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń[W sumie, można coś z tym zrobić, to zacznijmy tak, a reszta wyjdzie w trakcie:p Chyba że pasowało by ci coś takiego. Że Lucas by jej pomogł, wiesz mógłby ją sponsorować, lecz nie oczekując niczego w zamian, jak na razie :p Co ty nato?:D]
OdpowiedzUsuńImpreza się rozkręcała, było po dwudziestej drugiej, gdy Lucas wyszedł na podest, z którego miał świetny widok na cały, zapełniony tej nocy klub. Stał tam opierając się o poręcz i obserwował jak ludzie świetnie się bawią. Muzyka grała w najlepsze gdy wzrokiem złapał pewną młodą dziewczynę, pracowała u niego i radziła sobie bardzo dobrze, widać było że ogarniała wszystko w trymiga. Mimo iż było tłoczno, ona krążyła między ludźmi niczym tancerka. Nie pomylił się zatrudniając ją. Na samo wspomnienie, uśmiechnął się pod nosem. Minęło trochę czasu, gdy zauważył że dziewczyna idzie w kierunku pokoju personalnego. No, tak. Przerwa. To był dobry moment by ją złapać i pogadać. W końcu dobrze było znać wszystkich swoich pracowników, zwłaszcza jeśli chodziło, o takie młode dziewczyny. Zszedł z podestu i zaczął kierować się bocznym przejściem do pokoju. Gdy już się w nim znalazł chrząknął pod nosem, by dać dziewczynie znać, że tam jest. Jednak na tym nie skończył, podszedł do jednej z szafek, z której wyjął zimne piwo i szybko je otworzył i upił łyka.
- Nieźle sobie radzisz, kto by pomyślał, że tak szybko się wkręcisz.- stwierdził opierając się o ścianę i przyglądając się drobnej dziewczynie. Bo właśnie taka była niewysoka, ciemnowłosa i naprawdę ładna, choć szkoda było że jako swój inny zawód wybrała, właśnie ten z najstarszych, nie odpowiednich dla kobiet i to tak ładnych.- Nie miałaś żadnych problemów?- zapytała po raz kolejny upijając łyka piwa, lecz nie spuszczając z niej wzroku.
Lucas
[ Widzę, że nie tylko pod Felicią "zjadło" mi dodany komentarz. No nic, zacznę drugi raz, ale tym razem sobie zapiszę na wszelki wypadek! =O= ]
OdpowiedzUsuńW ciągu tak zwanego roku szkolnego (który podobno dorosłych nie obowiązywał, no, chyba że miało się tę wątpliwą przyjemność bycia nauczycielem) praca Chrisa płynęła dość szybkim tempem i nigdy specjalnie się nie dłużyła. Teraz, kiedy rozpoczynały się wakacje roboty przybyło. Musiał zająć się tworzeniem nowych list utworów, jakie miał puszczać między wypowiedziami. Należało owe wypowiedzi odpowiednio obrobić, a do tego wszystkiego miał zajrzeć do urzędu, żeby dostać plik kartek na temat programu na zbliżający się koncert.
Wyszło na to, że z przepisowej roboty do ustalonej godziny został w pracy jeszcze na kilka dodatkowych, aby się ze wszystkim na jutro wyrobić. Kiedy już udało mu się wyjść i niczego przy okazji owego wyjścia nie schrzanić (a to już graniczyło z cudem, tym bardziej, kiedy chodził na wpół-śpiąco), to nagle zauważył ile w tym świecie roi się od złych, zboczonych ludzi, którzy potrafią zaczepiać po nocach nieznajome im kobiety.
Nie znał tej ciemnowłosej dziewczyny, która wyszła z klubu, ale nie mógł jej tak po prostu zostawić w potrzebie, kiedy tych dwóch pijaczków chciało albo ją okraść, albo się do niej dobrać w momencie, w którym najmniej by się tego spodziewała. Ten bardziej opity mężczyzna początkowo próbował go chyba nawet uderzyć, ale skończyło się jedynie na groźbie obicia "wypudrowanego ryja" (chociaż co, jak co, ale Chris twarzy nigdy nie miał wypudrowanej, wystarczyło mu już samo to, że był blady jak śmierć, poza tym na to chyba nawet najbardziej brązowy puder niewiele by pomógł, a zresztą nie chciał wyglądać jak lalka barbie w wersji African Holiday) oraz pijackim machaniu łapami.
- Często ma pani takich natrętnych adoratorów? - spytał, mając oczywiście na myśli tamtych alkoholików, bo raczej nie siebie.
[ Akcję odrobinę skróciłam i nie robiłam już pasjonującej bójki, bo naprawdę zdenerwował mnie blogspot, przepraszam ;__; ]
Chris L.
- Domyślam się - stwierdził, mimo wszystko trochę zdziwiony tym, że dziewczyna nawet nie spytała o to, czemu jej pomógł, ani jak się nazywa, tylko zaczęła go gdzieś ciągnąć. Doprawdy dziwne podziękowanie za pomoc, ale lepsze takie niż żadne. On prawdę mówiąc też nie miał ochoty dłużej stać i patrzyć na tamtych dwoje, którym trochę obił facjaty. Rzadko był agresywny, ale wiedział, że słowem do pijanych mężczyzn, którzy chcieli sobie "użyć" na ładnej kobiecie, nie da się przemówić.
OdpowiedzUsuńDo tego, że był wielokrotnie wyzywany i obrzucany obelgami zdążył się już przyzwyczaić, ale tutaj i tak zdarzało się to dużo rzadziej, niż kiedy mieszkał ze swoimi rodzicami, poza Alaską.
Musiał przyznać, że im większe miasto, tym trudniej było przekonać do siebie ludzi, chociaż zdecydowanie w poprzednim miejscu zamieszkania zrobił swoim wyglądem mniejsze "widowisko", niż tutaj. Niestety, ale na rozgłosie w żaden sposób mu nie zależało. Owszem, bycie znanym u spikera radiowego było lepiej płatne, ale on wyglądał tak, jak wyglądał bo tego chciał i czuł się dobrze w swojej skórze.
- Zna pani któregoś, prawda? - mruknął, kiedy odeszli już spory kawałek od miejsca dość niemiłego zdarzenia sprzed kilku chwil. Spojrzał na ciemnowłosą, chcąc zobaczyć jej reakcję na to pytanie. Miał nadzieję, że nie trafił w jakiś jej słaby punkt. Spytał z czystej ciekawości, nie zamierzał niczego wymuszać. Wiadomo, że każdy człowiek ma swoją prywatność i o niektórych rzeczach po prostu nie ma ochoty rozmawiać. Chris parokrotnie przekonał się o tym na własnych przykładzie, bo były takie tematy na które milczał na zaklęty. Na przykład Billie, jedno imię zasłyszane w pytaniu i nagle otoczenie stawało się ciekawsze od słów dotychczasowego rozmówcy. Billie nie był dobrym tematem do dyskusji, Chris go chyba kochał, a przynajmniej czuł to samo, co kiedyś, zanim się rozstali, ale nie lubił się tym chwalić. Uważał to za sprawę osobistą, o jakiej nie powinno się mówić bez wiedzy drugiej osoby, to to zwyczajnie nie fair wobec niej.
Chris L.
Momentami Lucas rozumiał młodych ludzi, w takim wieku jak ona. Sam w końcu był tylko trochę starszy. Życie w tych latach, mimo że z pozoru proste podkładało kłody pod nogi, dlatego ludzie sięgali po proste rozwiązania, tak jak uwłaczająca praca, czy jeszcze gorzej. Samobójstwa. JEśli zaś o to chodziło, Woods wierzył, że zawsze było jakieś wyjście z sytuacji, sam musiał zapracować na swój sukces. Nie chciał pomocy od rodziców, do których nie odzywa się już trzeci rok, nie chciał by go wspierali, bo wiedział że jeśli sam nie stworzy sobie świata, długo w nim nie wytrwa. Dlatego taka dziewczyna jaką była Julie, wywoływała w nim pozytywne emocje, starała się jak mogła.
OdpowiedzUsuńPo chwili milczenia, ponownie upił łyka z butelki, swój wzrok przenosząc, na mało ciekawą podłogę, wyłożoną wykładziną. Wykosztował się na pokój dla personelu, w końcu każdy musiał mieć miejsce, gdzie mógł odetchnąć. Szefem to on był dobrym. Sam fakt że dziewczyna była zaskoczona, jego widokiem, najwidoczniej przypadł mu do gustu, jeszcze potrafił wywołać takie wrażenia u innych.
To prawda, że nie mieli jeszcze okazji porozmawiać, dlatego wolał to nadrobić, zwłaszcza że dziewczyna naprawdę, przypadła mu do gustu. Wydawała się być miła.
- Też się cieszę że cię zatrudniłem, nikt się nie skarżył, z czego jestem zadowolony.- stwierdził posyłając jej oczko, ponownie upijając piwa.- Zresztą, każdemu przyda się kasa, prawda?- zapytał spoglądając na nią zaciekawiony.- Bardzo ci zależało na tej pracy, dlatego pomyślałem że będziesz tu pasować. A i na przyszłość, mów mi po imieniu. Po prostu Lucas.- powiedział podchodząc do niej i mijając ją by usiąść na jednym z krzeseł.
Lucas
Tak jak myślał, dziewczyna musiała się speszyć jego obecnością. Świadczyły o tym ruchy i ta dziwaczna gatka, dotycząca pieniędzy i firmy. Błagam, kogo to obchodziło? Chyba tylko jego, gdy zamykał się w swoim biurze razem ze stertą papierów, umów i tym podobnych i miał jedynie pare godzin na ogarnięcie tego burdelu. Tak, to nie było takie fajne, choć kasa kusiła. Uśmiechnął się pod nosem, rozbawiony jej całym poczynaniem. Odchrząknął, widząc jej ruch, przy którym nasunęła szlafrok na ramiona, czyżby się wstydziła, gdy krążyła po klubie wcale tego nie zauważył, a jednak i on nie poczuł się komfortowo, gdy doszło do jego myśli, że mogła się go bać? Może to było za mocne słowo, lecz tak się czuł.- Nie jestem, o tyle lat starszy, zresztą musisz wiedzieć, że zależy mi na tym byś dobrze się tu czuła.- stwierdził upijając kolejny łyk piwa.
OdpowiedzUsuń- Zapewne nie krążą tu o mnie pochlebne plotki, ludzie lubią gadać, ale nie jestem takim złym szefem.- stwierdził uśmiechając się do niej przyjacielsko. Przez moment przyglądał się jej. Przypominała mu kogoś, dlatego szybko zganił się w myślach, spoglądając odruchowo na zegarek na ręku. Mieli jeszcze całkiem dużo czasu, a on na szczęście nikomu nie był potrzebny.
- I rozluźnij się, nie zjem cię.- powiedział, a jego głos zabrzmiał naprawdę przyjaźnie, choć w jego repertuarze, było to rzadkością. Taki facet i już. Tak to prawda że uchodził za kobieciarza, a coraz częściej spekulowano, o alkoholizmie, który był głęboko przesadzony, ale każdy był człowiekiem, a kto by nie żył, pełnią życia mając na koncie ogromną sumkę. Podniósł wzrok do góry, ponownie się jej przyglądając.- Julie...Skąd jesteś? Coś mi się wydaje że nie stąd, co? - zapytał dla odwrócenia jej uwagi, poznać ją to grunt. Byle sama tego chciała i w końcu się rozluźniła.
Lucas