22 czerwca 2013

Pionowa kreska kursora mruga wyczekująco, co dalej napiszę. Czuję się, jakbym zjadł kilka żywych serc, więc nie napiszę nic.



Rzuca pośpiesznie maszynopis na biurko wydawcy, a następnie rozkłada się wygodnie w miękkim fotelu, zakładając ręce na piersi. Jedną z dłoni wysuwa w górę, co by obetrzeć opuszkami palców podbródek. Odkrywa tym samym, co było powodem dręczącej go przez pół dnia myśli: o czymś, kurwa, zapomniałem. Nieogolony, w wymiętej koszuli, z rozczochranymi włosami, uśmiecha się zadowolony z siebie. W końcu, po półtora roku ślęczenia nad maszyną do pisania, udało mu się skończyć drugą, a tym samym ostatnią część powieści, której pierwsza wywołała na świecie burzę kontrowersji, poklask, jak i ostrą krytykę. Przede wszystkim zarzucano mu brak taktu względem jednostek wyższych, żądano by z szacunkiem traktował prezydentów, papieża i wojennych bohaterów. Nie wpłynęło to jednak w żaden sposób na rozwój pisarski Nymana, który w drugiej części postanowił zaszokować czytelników jeszcze bardziej. Obawiał się, że wydawca może mieć wątpliwości, co do treści – a raczej bać się konsekwencji, które przyniesie wydanie tej pozycji – ale w końcu doszedł do wniosku, że grube pieniądze mówią głośniej niż rozsądek.
- Skończone? – pyta mężczyzna, łapiąc za plik sześciuset dwudziestu kartek, ułożonych starannie, wręcz odwrotnie proporcjonalnie do włosów Nymana. Ten skina głową w odpowiedzi i obserwuje jak wydawca z uwagą lustruje pierwszą stronę, a następnie na jego twarz wstępuje radosny uśmiech, zupełnie niepasujący do ostrych rysów. – Xavier, mamy kolejny bestseller!
Tego pewni być nie mogli, choć obaj domyślali się, że po sukcesie pierwszej części, druga zostanie sprzedana w minimum takim samym nakładzie. Aż trudno uwierzyć, że wszystko szło tak dobrze i bez komplikacji. Wcale nie tak dawno, ledwo wiązał koniec z końcem, wysyłając nieliczne opowiadania do popołudniówek i miesięczników, dodatkowo pracował jako wolny strzelec, co jakiś czas dostając zlecenia na artykuły. Dziennikarzem był raczej przeciętym, przy czym z prozą nie miewał problemów od kiedy skończył jedenaście lat i napisał kilkustronicową opowiastkę o smutnym mieszkańcu rosyjskiego peronu. Trzeba zauważyć, że owy tekst przerobił i zredagował, mając dwadzieścia dwa, a kolejno dwadzieścia siedem lat, by w końcu wysłać poprawioną wersję do New York Timesa, gdzie mimo zagranicznego nadawcy, wydrukowano jego tekst. Pierwszy sukces. Potem przyszedł czas na debiut pisarski, który okazał się sukcesem całkowicie przypadkiem, gdy niemal wmusił kupienie egzemplarza jakiemuś ważniakowi w krawacie. Od tego się zaczęło. Półtora roku później, trzydziestojednoletni Xavier Nyman siedzi przed swoim wydawcą i prawie mu z ekscytacji rozrywa płuca. Ma wszystko czego można chcieć: pieniądze, własny dom, piękną żonę  i sześcioletnią córeczkę. Żyć, nie umierać i pisać do upadłego.

DWANAŚCIE LAT PÓŹNIEJ...
Jak ja żem się w to wszystko wpakował? Stoi na sali sądowej, pod krawatem, uczesany, w zapachu Bossa i wpatruje się w swoją żonę przepraszająco. Nie ma wątpliwości, że to jego wina. On zepsuł to małżeństwo, wypchnął kobietę na sam skraj wytrzymałości, stawiając ją w sytuacji, gdzie rozwód jest jedynym wyjściem. Żona to chyba jednak kiepskie słowo. Teraz się mówi: eks. Eks-żona, eks-rodzina, eks-córka-bo-tylko-na-weekendy. Chyba zaczęło się od tego, że wyniósł maszynę do pisania na strych i zamienił ją na nowego laptopa. Po takiej zbrodni jasne było, że Bóg się nie zlituje i ześle na niego karę. Nie można powiedzieć, że ta cała kara wyglądała źle. Miała długie nogi, krótkie włosy i niezwykłe, zielone oczy. A także dwadzieścia lat, o których dowiedział się, gdy po ostrym seksie leżeli obok siebie w hotelowym pokoju. Było to ich trzecie spotkanie. Na następne zamierzała przyprowadzić swojego faceta, biseksualnego Rogera, grafika komputerowego. Mężczyźni nigdy nie kręcili Xaviera, więc opierał się dość długo, by w końcu ponieść sromotną klęskę i zgodzić się: przyszła sobota, w trójkę zjawią się w tym samym miejscu, o tej samej godzinie. Żeby to szlag jasny trafił! Długonogą karę, jej niskiego faceta i samego Nymana za to, że dotknął go pierwszy i nie zwymiotował na podłogę. Gdyby tak się stało, ominąłby cały, nieszczęsny cyrk z jedenastego maja. Ten dzień jawił się jako jedno z najgorszych wspomnień jakie posiadał. Było przeraźliwie gorąco, duchota nie dawała odpocząć, a oni w trójkę znajdowali się znów w ich mieszkaniu przy Rann Close, nadzy, spoceni i wykończeni. Wtedy ten dzwonek do drzwi, żona gotowa zobaczyć wszystko, oprócz swojego męża w objęciach innego mężczyzny. Na karę nawet nie zwróciła uwagi. Czekała na niego w domu z szesnastoletnią córką tuż obok siebie. Kazała mu powiedzieć przy niej co wyprawiał, a także napisać książkę na ten temat. Wysłuchał jej. Opisał dokładnie jak rozpoczął swój romans, jak doszło do spotkań w trójkę i jak mu się to podobało. Wydał ją mając czterdzieści trzy lata i ku wielkiemu zdziwieniu osiągnął kolejny sukces. Nikt się tego nie spodziewał, już z pewnością nie on sam. Często później dostawał listy od kobiet, które oferowały mu swoje łóżko, jak i również takie, które używając przeróżnych epitetów obrzucały go błotem. Te drugie bardziej przypadały mu do gustu. Zachował je. A teraz stoi na sali sądowej, traci dom, żonę, córkę, psa i połowę majątku, ma płacić alimenty w wysokości pensji przeciętnego Brytyjczyka. Będzie płacił więcej. Stać go na taką rozrzutność, psiakrew.

OBECNIE...
Pali tanie fajki, mieszka w jednopokojowym mieszkaniu bez ogrzewania i traci czas na niepotrzebne spacery w środku nocy. Trzyma w dłoni szklankę whiskey i zastanawia się dlaczego akurat Anchorage. Alaska nigdy go szczególnie nie zachwyciła, więc dlaczego znalazła się na liście? Po Niemczech, Rumunii, Korei południowej, Argentynie i Japonii, przyszedł czas na miasto, o którym wiedział raczej niewiele. Trzy miesiące siedzi już i pisze na tym swoim zmarnowanym przez lata laptopie, tracąc czas na rozmyślania o żonie, córce, karze, jej knypku, psie i wydawcy. Czasem łapie się na tym, że szorując zęby, szuka na sobie oznak tamtego Xaviera, który miał rodzinę. Tyle, że wygląda tam samo. Wciąż nieźle się trzyma – jak na swój wiek jest w świetnej formie. Przesuwa wzrokiem po półce z książkami i natrafia na swoje własne: dwie części kontrowersyjnej powieści, dwustustronicowa autobiografia z okresu niewierności i ostatnia, sprzed roku, napisana w Rumunii, która przyniosła mu największy sukces. Diabeł go nie opuszcza, wciąż tam siedzi i zaciera ręce. Nie ma innego wytłumaczenia na te wszystkie radości związane z bestsellerami. Jakby zawarł z nim pakt – zero życia w zamian za kilkaset kartek, o których nikt nie będzie pamiętał za paręnaście lat. Pieniądze radzą sobie dobrze na lokacie, mnożą się i robią swoje, czyli przysparzają problemów. Psa rodzinnego zamienił na osobistego, własnego, jednoosobowego bydlaka, który waży więcej niż on

 

Xavier Nyman, czyli czterdziestosiedmioletni Brytyjczyk z wrodzonym talentem do zatruwania otoczenia papierosowym dymem i ciętym językiem. Niekoniecznie poprawny, niekoniecznie taktowny - ważne, że skuteczny. Pan pisarz-artysta-ekscentryk w okularach, co to napisał cztery bestsellery i teraz pławi się w zarobionych pieniądzach, względnej sławie i blasku żarówki, gdy próbuje naskrobać coś nowego. W Anchorage poszukuje weny oraz inspiracji. Biegle mówi w czterech językach: angielskim, niemieckim, włoskim i francuskim, a wszystko zawdzięcza własnej matce, która wpajała w niego obcojęzyczne słówka zamiast brokułów. Posiadacz psa, małego mieszkania i starej maszyny do pisania, nie używanej od siedmiu lat, leżącej w zakurzonym futerale. Rozwodnik. Ojciec dwudziestodwulatki.

W tytule Podsiadło, na zdjęciu Craig. Zróbmy chaos.

7 komentarzy:

  1. [Może jakiś wątek? W końcu może być ciekawie skoro moja postać jest tylko rok starsza od córki Twojej postaci. :d ]

    Lysandra

    OdpowiedzUsuń
  2. [poza ty.. Craig i Cassel beda sie dobrze prezentować jako Źli Ludzie na Bogatych Bankietach! XD Przyjaciele? ;>]

    OdpowiedzUsuń
  3. [Sama bym na to nie wpadła. :D Świetny pomysł, naprawdę. I w sumie ten wątek szybko by się nie skończył. Tak sądzę. No to w sumie mamy już ustalone okoliczności spotkania i w ogóle. Tylko teraz pytanie, czy stawiamy na tą pierwszą wersję z córką, czy jednak tą w parku. A właściwie to nawet możemy je połączyć, co ty na to?:d]

    Lys

    OdpowiedzUsuń
  4. [wir wydarzen, jakkikolwie by nie był, wydaje mi sie ciekawszy.. xD a czy masz na to jakis pomysł? ;>]

    OdpowiedzUsuń
  5. Ostatni zadowolony klient wyszedł z dość dużym bukietem tulipanów. W końcu nadal trwała wiosna i jakby nie patrzeć, tulipany są chyba najbardziej znanymi wiosennymi kwiatami. Przeliczyła zarobione pieniądze tego dnia, po czym znów je schowała. Nie sądziła, żeby ktoś jeszcze mógł zawitać w jej kwiaciarni. Upewniwszy się, że wszystko stoi na swoim miejscu, zabrała spod blatu obszerną książkę. Wyszła na zewnątrz i zamknęła drzwi na klucz. Wciągnęła popołudniowe powietrze do płuc, po czym spojrzała na zegarek. Nie wybiła jeszcze nawet piętnasta. Schowała klucz wraz z książką do torby i skierowała się do ulubionego parku.
    Uwielbiała te dni, kiedy mogła przebywać blisko natury.
    Dotarłszy do parku, zajęła jedną z wolnych ławek z dala od ludzi i otworzyła książkę.
    - Nyman - powtórzyła w myślach nazwisko autora.
    Czytając kilka pierwszych słów, dowiedziała się, że ta książka jest autobiografią.
    - Ciekawe - pomyślała i zaczęła namiętnie czytać.
    Przebrnęła przez kilka życiowych zdrad bohatera, po czym na chwilę oderwała wzrok od strony. Nigdy żadna książka nie wywarła na niej tak ogromnych emocji. Negatywnych emocji.

    OdpowiedzUsuń
  6. [ok, ok :) to ja zaczne pozniej :)]

    OdpowiedzUsuń
  7. [Witam :) Jako że Hella chciałaby napisać własną książkę bazującą na jej własnych doświadczenia, to mogłaby się zgłosić do Xavier'a po małą pomoc? Mogliby się tam kiedyś spotkać w księgarni i chwilę pogadać, więc nie trzeba by było zaczynać kompletnie od początku.]

    Hella Edana Culley

    OdpowiedzUsuń