22 czerwca 2013

Jak bym istniał tylko ja, a światem rządził szatan.


Gregory Taylor
Najgorszy z możliwych, najlepszy z posiadanych
właściciel agencji modelek
naprawdę kiepski mąż. 

13 sierpnia 1971. Anchorage. Nałogowy palacz, nałogowy kłamca. Wieczny ironiczny uśmieszek na twarzy. Zło wcielone, intrygant. Same superlatywy na swój temat. Właściciel jednej z najlepiej prosperujących Agencji Modelek w mieście. Nuci pod nosem melodię z Happy Tree Friends. Podobno wszyscy go lubią. Podobno idzie z nim wszystko załatwić. Oczywiście że tak! Jednak trzeba się liczyć z  długiem wdzięczności, który kiedyś trzeba spłacić. Nigdy nie wybacza, nigdy nie zapomina. Nigdy nie mówi 'nigdy'. Jedna wielka sprzeczność. Człowiek wielu zainteresowań. Meloman - psychopata. 

Greg od początku wiedział, że w życiu będzie robił coś wielkiego. Zawsze był cwaniakiem i zawsze potrafił odwrócić kota ogonem, tak że wychodziło na jego. Urodził się w Anchorage prawie czterdzieści dwa lata temu, w rodzinie bogatych przedsiębiorców, więc nigdy w życiu niczego mu nie brakowało. Nie wie co to znaczy 'oszczędzać', nie wie czym jest 'bieda', nigdy w życiu nie był w sytuacji, w której musiał sobie czegokolwiek odmawiać. W wieku niecałych dwudziestu lat, będąc na wycieczce we Francji, machnął sobie dzieciaka, o którym dziś nie wie nic poza tym jaki ma numer konta i jak się nazywa. Tak, ojcem roku z pewnością nigdy nie będzie. Dwa lata później, za pieniądze ojca otworzył Agencję Modelek, jedną z pierwszych w mieście. Jego obecna żona była jedną z pierwszych 'klientek' agencji, która zrobiła prawdziwą karierę. Szkoda tylko, że później coś się popsuło i musiała zrezygnować z modelingu, Greg do dziś nie może sobie tego wybaczyć. 
Greg nie jest dobrym człowiekiem, nie wrzuca pieniędzy do puszek bezdomnych, akcje charytatywne wspiera dla zachowania 'wizerunku', wrzeszczy na współpracujące z nim modelki, wplątuje się w romanse z gówniarami, szalenie kocha swoją żonę (choć kompletnie nie potrafi tego pokazać), za szybko jeździ samochodem, wydaje na siebie za dużo kasy, kocha drogie perfumy, drogie garnitury i jeszcze droższe samochody. Wiecznie ma dobre wymówki, wiecznie kłamie, wiecznie bryluje w towarzystwie. Zawsze musi być gwiazdą, zawsze musi zrobić wokół siebie zamieszanie, zawsze stawia na swoim. Regularnie dostaje w pysk od swojej żony, regularnie wysyła jej kwiaty, nigdy nie przeprasza.
Greg nie wie czy chciałby się kiedykolwiek zmienić, bo dobrze jest mu w świecie, który sam sobie wymyślił. Greg po prostu lubi mieć ludzi na posyłki, lubi być lokalną gwiazdą, lubi jak dziewczyny odwracają się za nim i przede wszystkim lubi siebie. A to już niebezpieczne połączenie. 
_________
Greg zaprasza, Greg jest złym człowiekiem, ale takich też trzeba kochać! xd
Karta krótka, pewnie kiedyś poprawię. Chwilowo jednak męczy mnie ból głowy, a baaardzo chciałam już dołączyć :)

18 komentarzy:

  1. [Uuuuuuuuu. Zupełne przeciwieństwo Lysandry :d. Ale skoro Greg wysyła ciągle swojej żonie kwiaty, to równie dobrze może je kupować u Lys. :d]

    Lysandra

    OdpowiedzUsuń
  2. [O chłopie, my tu sobie możemy poszaleć. Obaj po czterdziestce, obaj kiepscy mężowe (z czego Nyman może powiedzieć o sobie tylko "były", ale myślę, że coś można z tego ulepić. Tylko o pomysły przyszłam pytać]Xavier

    OdpowiedzUsuń
  3. [Tylko, że on jest w tym mieście od trzech miesięcy. Biorąc jednak pod uwagę, że swój swojego wszędzie znajdzie to żaden z tym problem. Wrzucamy ich w jakiś wir wydarzeń czy kulturalnie, wieczór u Grega (bo u Xaviera to może być problem, nawet nie ma kanapy, tylko łózko)?]/Xavier

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedy Chantale miała wątpliwą przyjemność odbywać podróż karetką przez całe miasto, uświadomiła sobie bardzo istotną rzecz, chociaż nie była w najlepszym stanie do rozważań o własnej sytuacji. Mianowicie, zdała sobie sprawę z tego, że nie tylko może, ale musi przejść przez to sama. W końcu Grega nie było nigdy, kiedy go potrzebowała, chociaż prosiła, błagała i próbowała wyrazić swój punkt widzenia na tyle dosadnie, żeby na chwilę się zatrzymał i spełnił jej pieprzone wymagania, chociaż raz. Zdążyła się nauczyć, jak radzić sobie ze wszystkim bez niego, a zrozumienie tego faktu było bardziej przełomowe, niż ktokolwiek mógłby się spodziewać. Nie była już małą dziewczynką, która przyczepiła się do jednego faceta, dostała na jego punkcie obsesji i teraz trzymała się go kurczowo, wybaczając wszystkie przewinienia i jeszcze te na zapas.
    - Nie chcę, żebyś przychodził i nie chcę cię widzieć - powiedziała do słuchawki zadziwiająco spokojnie, kiedy ignorowanie kolejnych prób kontaktu zupełnie przestało jej wychodzić, a Greg nie zdążył się rozłączyć, zanim nie sięgnęła po leżący na szafce telefon.

    OdpowiedzUsuń
  5. Czytając książkę, Lysandra siedziała za kasą w swojej kwiaciarni. Kochała to miejsce, przez jej zamiłowanie do roślin i wszystkiego co miało jakikolwiek związek z naturą. Kwiaciarnia nie była wcale duża, chociaż na pewno większa niż inne w pobliżu. Kwiaty zostały umiejętnie porozmieszczane gatunkami, kolorami a nawet alfabetycznie, a nie porozrzucane obojętnie gdzie, tak jak u konkurencji bywało. Każdy uważał, że takie podejście do porządku i ładu jest już grubo przesadzone.
    Usłyszawszy, iż ktoś otwiera drzwi, położyła książkę na blacie i podniosła wzrok. Znała, a raczej kojarzyła tą postać. Był to mężczyzna który przychodził tutaj dość często. Szczerze powiedziawszy, kwiaciarnia Lysandry dorobiła się dość sporej liczby pieniędzy przede wszystkim przez niego.
    - Dzień dobry. Mogę w czymś pomóc? - odezwała się jak zwykle z uśmiechem na ustach.

    OdpowiedzUsuń
  6. [A miałam na Ciebie ten wir zrzucić. No nic, biorąc pod uwagę, że się znają (i przyjaźnią!), Greg mógłby zaprosić Xava na jakiś bankiet z modelkami, czego oczywiście nie odmówi. A na miejscu się okaże, że to nie jego klimaty i strasznie się zanudzi, toteż Greg widząc ziewającego przyjaciela będzie mu chciał poprawić humor i... dalej nie wiem, ale myśl Ty, o!]/Xavier

    OdpowiedzUsuń
  7. [Hej, masz ochotę na watek z Lucasem, w sumie mogli by się znać czy coś :D]
    Lucas

    OdpowiedzUsuń
  8. - Nigdy cię nie było i zawsze miałeś ważniejsze sprawy niż moje problemy. Były ważniejsze rzeczy, kiedy poprosiłam cię, żebyś pojechał ze mną na pięćdziesiątą rocznicę ślubu moich rodziców. Były ważniejsze rzeczy, kiedy zginął Colter i nie miałeś nawet godziny, żeby pójść ze mną na pogrzeb. Były ważniejsze rzeczy, kiedy straciliśmy dziecko i tobie to było na rękę, więc po co miałbyś się zastanawiać, czy ja czasem nie chodzę po ścianach z tego powodu. Nigdy cię nie było, Gregory. I teraz też cię nie będzie. Bo po co mi jesteś? Żebym się mogła wykończyć? Jeśli naprawdę tego zechcę, kupię sobie tygodniowy zapas amfy dla wprawionego ćpuna, wezmę to wszystko na raz i przynajmniej będzie przyjemnie przez pierwsze pięć minut. Dlatego nie chcę cię widzieć. Dzisiaj, jutro i nigdy więcej.

    OdpowiedzUsuń
  9. [W sumie to widze to tak. Mogliby się znać, przez rodziców Lucasa, a teraz prowadzić jakieś wspólne interesy, np. promocja klubu, dzięki modelkom czy coś? No i mogliby się spotkać, w jakimś barze, albo w klubie Lucasa i przy alkoholu, czy czymś takim pogadać o interesach?co ty na to?]
    Lucas

    OdpowiedzUsuń
  10. Chantale była bardzo łatwym celem do zmanipulowania, jeśli akurat należało się do tej wąskiej grupy ludzi, którzy mogli z nią zrobić, co tylko chcieli. Jednak coś musiało się zmienić, jeśli w ogóle była w stanie powiedzieć mu to wszystko, co przed chwilą powiedziała. A to wiązało się również ze spadkiem podatności na wszelkie manipulatorskie zagrywki. Bo była więcej niż pewna, że jego przeprosiny ciężko nazwać czymkolwiek innym.
    - Ty przepraszasz, ja ci wszystko wybaczam, jest cudownie do końca naszych dni. Nie, nie wierzę ci.

    OdpowiedzUsuń
  11. [Nie obrazisz się jak poproszę byś zaczęła?:D Ja muszę obiad zrobić xd]
    Lucas

    OdpowiedzUsuń
  12. - Myślę, że to koniec, Gregory. Spójrz, kim się staliśmy przez te dziesięć lat. Żałosnymi, małymi, upartymi ludźmi, którzy nie potrafią normalnie funkcjonować. I nie nauczymy się tego, nie wierzę w takie bajki. Nie dzwoń, nie przychodź i nie próbuj mnie zatrzymać, kiedy przyjadę po swoje rzeczy, bo tym razem ja podjęłam decyzję za nas oboje. Nie chcę oszaleć do końca, a to się stanie i ty nawet tego nie zauważysz, w przeciwieństwie do tego, że mam spodnie o rozmiar większe niż zwykle - mówiła, wpatrując się w świetlówkę, która wisiała nad jej głową. Jakby przy pomocy ostrego światła chciała pozbyć się wrażenia odrealnienia, które towarzyszyło jej od początku tej rozmowy.

    OdpowiedzUsuń
  13. Nie chciała, żeby protestował, ale aż taki brak jakichkolwiek oznak buntu zbił ją z tropu. Była przygotowana na to, że w najlepszym wypadku znajdzie swoje rzeczy porozwalane na trawniku przed ich apartamentem, jeśli Gregory w ogóle zaakceptuje fakt, że nie chciała mieć z nim już nic wspólnego. On w swojej obsesji był niewiele mniej radykalny od niej, a to nie sprzyjało tworzeniu normalnego związku. A kiedy nienormalny związek ciągnął się latami, wszystko pieprzyło się jeszcze bardziej. Właśnie tego się obawiała - że spektakularna przemiana wewnętrzna była chuja warta.
    - Zastanów się nad tym wszystkim i przyjdź do mnie jutro.

    OdpowiedzUsuń
  14. - Wpuszczą cię - zapewniła, rozłączając się. Ani dziękuję, ani spierdalaj. Wiedziała dobrze, że takie traktowanie wyprowadzało ją z równowagi, a mimo wszystko dokładnie w ten sam sposób potraktowała jego, chociaż bardzo tego nie chciała. Chantale ucieleśniała wszystko, co w kobiecej naturze najgorsze i najbardziej irytujące, a przecież kobiety, zwłaszcza te posiadające nadmiar złych kobiecych cech, uwielbiały robić coś tylko i wyłącznie po to, żeby ktoś się wściekł. W tym wypadku to Greg był narażony na skok ciśnienia.

    OdpowiedzUsuń
  15. Chantale miała dziwne przekonanie, że postępuje słusznie, a tego nie czuła od dawien dawna. Coś musiało się zmienić i to natychmiast, bo dalsze trwanie w tym samym układzie nie wróżyło im dobrze i im szybciej oboje zdadzą sobie z tego sprawę, tym lepiej. Nie miała tylko pewności, czy rozstanie nie było jedyną możliwą opcją, a jeśli tak - czy będzie w stanie to przetrwać i nie zwariować.
    Nadmiar rzeczy do przemyślenia nigdy nikomu nie ułatwił zaśnięcia, dlatego Chantale pomimo wszystkiego, co miało miejsce w ciągu ostatnich kilkunastu godzin, zasnęła dopiero po porannym obchodzie. I to prawdopodobnie jedynie z powodu fizycznego zmęczenia. Dlatego też kiedy Gregory pojawił się w szpitalu, jeszcze spała.

    OdpowiedzUsuń
  16. [ patrząc na mordę Grega żałuję, że Zola nie jest chirurgiem plastycznym :D 9sezonów Grejsów w 2 miesiące, be proud! ]

    OdpowiedzUsuń
  17. [ bycie bezrękim człowiekiem akurat Tobie wychodzi lepiej! zacznij coś, jędzo]

    OdpowiedzUsuń