22 czerwca 2013

Słuchały meble święte tyrady niepojęte.

 
Emily Stanley

24 lata i masa popełnionych błędów, na karku || rozwódka, była żona, czasami ciągle żałująca swojego odejścia || kochająca matka, cierpliwa matka, całkiem owinięta wokół palca dwuletniego Mikea matka  || niespokojna dusza || Zosia Samosia || mała malareczka || od kilku tygodni mieszkanka Anchorage || właścicielka nowo otwartej galerii sztuki

 Życie Emily Stanley nigdy nie było usłane różami, nie wychowała się w jednym z tych uroczych, jednorodzinnych domków na przedmieściach. Nie było huśtawki w ogrodzie. Nie było psa... Nawet rodziców nie było. Był za to stary, obrośnięty bluszczem budynek, w którym kłębiło się mnóstwo małych, rozkosznych serduszek, zżeranych przez zazdrość niemal każdego dnia, na samą myśl o normalnej, szczęśliwej rodzinie spacerującej z wesołymi uśmiechami na twarzach, śród alejek pobliskiego parku. Nie było ojca, który rozpieszczałby swoją małą księżniczkę, nie było matki, która dodałaby otuchy, ani babci, ani dziadka, ani nudnych niedzielnych obiadków, ani rodzinnych świąt, czytania bajek na dobranoc, nie było nic czego tak bardzo pragnęła.
 Przyszła na świat 25 maja 1989 roku, w jednym z nowojorskich szpitali, z którego to pozostawiona przez matkę dzień po porodzie trafiła do jednego z brooklyńskich domów dziecka. Nigdy nie poznała swoich rodziców, nigdy nawet nie próbowała ich odnaleźć, świadomość, że została przez nich porzucona sprowadzała wszystkie jej uczucia, względem 'rodziców' do nienawiści, a z czasem do obojętności. A im bardziej rodzice stawali się jej obojętni, tak znaczenia nabierali otaczający ją ludzie, pierwsze przyjaźnie, zauroczenia... Doskonale pamięta ten dzień, w którym pierwszy raz go spotkała, tego napuszonego dupka, który kilka lat później został jej mężem. Nie, nie poleciała na jego pieniądze, one nigdy nie miały dla niej większego znaczenia, zakochała się tak po prostu, całkiem szczerze. Był jej pierwszą miłością, młodzieńczą miłością, taką, która odbiera zdolność logicznego myślenia, taką, która zmusza Cię do powiedzenia sakramentalnego 'tak', bez względu na konsekwencje. Byli młodzi. Młodzi i głupi, wydawało im się, że są niezniszczalni, że nikt, ani nic nie może stanąć na ich drodze, zabawne jak bardzo się pomylili. Zabawne jaką siłą perswazji wykazała się matka chłopaka, zmuszając młodą dziewczynę do odejścia. Wyjechała łamiąc serce sobie, jak i jemu, karmiąc się jak głupia nadzieją, że "Tak będzie lepiej" wpojonym przez teściową, okaże się być prawdą. Przez ponad dwa lata nie utrzymywała z nim kontaktu, zupełnie jakby zapadła się pod ziemie, nie szukała go i sama nie chciała zostać znaleziona a teraz? Teraz za namową przyjaciółki przeprowadziła się do Anchorage. Kupiła  mieszkanie. Otworzyła mały interes. W końcu zaczęła układać sobie życie. W końcu jest gotowa zapomnieć o byłym mężu... a przynajmniej była. Do momentu, w którym nie wlazła w niego na chodniku, gdzieś w centrum, goniąc za synem.

cała reszta[w budowie]
_____________
No to witam zacne grono:) jakoś się chyba dogadamy - wątki tak - powiązania tak :)

20 komentarzy:

  1. [A witam, wtam, aż się do siebie uśmiechnęłam. :D Mogę zacząć, daj mi tylko pomysł, gdzie mogliby się spotakć:D No i świetna karta:d]
    Lucas

    OdpowiedzUsuń
  2. Powiedzmy sobie szczerze. Ten dzień miał być jak każdy inny. Praca, spotkanie firmowe, kolacja z jakąś dziewczyną i może uroczy wieczór, bez zobowiązań. Bo właśnie tak wyglądało jego życie, zero uczuć, czy angażowania się. Unikał tego jak ognia i tam miało pozostać. Nawet w najśmielszych snach, nie mógł sobie wymyślić tego co stało się gdy opuścił przedwcześnie prace. Był środek dnia, a wszystkie dostawy, czy papierkową robotę pozostawił Jennifer, swojej sekretarce. Już nic nie musiał robić. Jedyne czego chciał, to wypić butelkę whisky i zaszaleć, choć i to pewnie nie wyjdzie. Wyszedł tylnym wyjściem z klubu, kierując swoje kroki ku głównej ulicy. Ubrany był w ciemne spodnie, oraz białą koszulę, której dwa ostatnie guziki były odpięte. Na jego twarzy jak zawsze gościł, lekki zarost, a na dłoni spoczywał Rolex. Nic nadzwyczajnego, zwykły Lucas Woods. Szedł ulicą, nawet nie patrząc na ludzi, gdy w jego kieszeni rozległ się brzdęk, telefonu. Dostał sms. Wyjął komórkę, zatrzymując się na środku ulicy. Zaczął go dopiero czytać. Była to sprawa firmy. Jednak nie dane było mu skończyć, bowiem poczuł jak ktoś na niego wpada. Dzięki swojej sile, utrzymał się na nogach, jednocześnie jedną dłonią podtrzymując rozchwianą kobietę. I właśnie w tym momencie, dopiero na nią spojrzał.
    Doskonale znał te oczy. Jego źrenice się rozszerzyły, a serce zdawało się stanąć. Spiął wszystkie mięśnie, nie spuszczając z niej oczu. On ją pamiętał. Nie mógł zapomnieć, cholerny idiota. Szybko przybrał na twarzy swoją codzienną maskę opanowania, odsuwając się od niej trochę.
    - Co ty tu robisz?

    Lucas

    OdpowiedzUsuń
  3. [byla ukochana iu obecna kochanka...mysle ze bedze ciekawie! :)]

    jennifer

    OdpowiedzUsuń
  4. [zaczniesz? prosze prosze proszeeeee, wiem marny powód, ale zacznij bo ja sie zaraz rozpłyne.. xD!]

    OdpowiedzUsuń
  5. Gdyby mógł czytać jej myśli, aż by się zaśmiał z ich zgodności. Tak to były cholernie długie trzy lata, podczas których znalazł się w wojsku, założył sieć klubów, oddalił się od rodziny i o mało nie zginął. Trzy długie lata, w których każda myśl o Emily była zalewana przez alkohol, bo to było o wiele tańsze i przyjemne, niż wizyta u psychologa. Spokojnie zlustrował jej sylwetkę, oceniając jak przez lata zmieniła się. Nadal była piękna, nadal mogła go spokojnie wprowadzić go w szaleństwo, gdyby tylko chciał, jednak na to nie pozwolił sobie, nie mógł. Na dziecko, jedynie przelotnie rzucił wzrokiem, bowiem bardziej interesowała go jego matka. A więc miała rodzinę, nie dziwił się. Zawsze wiedział, że będzie doskonałą matką.
    - Rozumiem.- stwierdził krótko, przenosząc wzrok na jej jasne oczy. Dawno ich nie widział, choć śniły mu się po nocach, no cóż, takie życie. Musi płynąć dalej.- Widzę że założyłaś rodzinę, gratuluję.- powiedział mając na myśli, małego urwisa kryjącego się za nią.- Mieszkam tu od roku, a cię nie widziałem, chyba dobrze się ukrywałaś.- stwierdził, a kącik jego ust uniósł się ku górze, jednak jego oczy pozostały zimne, nie zamierzał nagle być miły po tym co zrobiła. W jej oczach i głosie, doszukał się czegoś dziwnego. Chyba jego obecność ją zdenerwowała, czyżby trema po zobaczeniu byłego męża.
    Cholera...Jak to brzmiało. Były mąż.- Zaprosiłbym was na kawę, jednak nie wiem, czy będziesz miała ochotę.- stwierdził z grzeczności, choć w głębi duszy chciał by się zgodziła. Chciał dowiedzieć się czegoś o jej życiu, wiedzieć jak ona to przeżyła i czy tylko on był takim kretynem, że cierpiał.

    OdpowiedzUsuń
  6. [co powiesz na jakieś przypadkowe spotkanie w jakiejś galerii? ;> choć ciekawiej byłoby gdyby się spotkały w lucasowym klubie XD zawsze Em mogła wpaść, żeby 'pilnie' porozmawiać z Lucasem w jakiejś ważnej sprawie czy coś w tym stylu? ;>]

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  8. Zmarszczył brwi, patrząc na nią. A więc była tu jedynie parę tygodni, no tak. On na dzień zaszywał się w swoim domu, lub w pracy, chyba że miał towarzystwo, jednak na przyszłość musiał pamiętać by nigdy się tym jej nie chwalić, zwłaszcza że nie chciał jej dawać satysfakcji. Tak właściwie w jego głowie przez te lata krążyły myśli, czemu właściwie go zostawiła. Z czasem domyślił się że chodziło o jego matkę, lecz nadal nie mógł jej wybaczyć, że poddała się. Po tym wszystkim co przeszli, takiego urazu ciężko się pozbyć. A jednak na ten gest, gdy założyła kosmyk włosów za ucho, w duchu się uśmiechnął, no przynajmniej to się nie zmieniło. Chrząknął, wyciągając z kieszeni telefon i sprawdzając godzinę. I on był głupi, przecież miał zegarek, jednak nawet ta sytuacja na niego wpłynęła. Ponownie na nią spojrzał.
    - Tak będę miał czas, gdzie chcesz się spotkać?- zapytał, chowając komórkę i władając ręce do kieszeni spodni. Chciała się spotkać, śmieszne ale do końca sądził, że się wykręci, choć nie miał pewności, że i tym razem na spotkaniu go wystawi. Zazwyczaj tego nie robiła, ale już nie wiedział czego się po niej spodziewać. Stali tam, jakby nigdy nic i na siebie patrzyli. A w ich głowach szalała burza, z pewnością w jego, bo naprawdę zdawało mu się że jest to zwykły sen, lub koszmar.- Spotkajmy się może na miejscu, w końcu nie wiem gdzie mieszkasz.- stwierdził, nie siląc się na jakieś emocje w głosie. Nie miał jakoś chęci na udawanie zadowolonego, czy szczęśliwego. Ona ułożyła sobie życie, miała dziecko, a on tkwił w jednym punkcie. Smutne, choć nie przeszkadzało mu jak na razie takie życie.
    Lucas

    OdpowiedzUsuń
  9. Wyjął dłoń, by po chwili złapać wizytówkę, której pokrótce się przyjrzał. No nieźle już miał jej adres, jednak czemu to sprawiło mu taką satysfakcję, czemu w ogóle chciał z nią rozmawiać, powód musiał znaleźć w trakcie dzielącego go czasu, do następnego spotkania.- Nie powinienem mieć problemu, kojarzę gdzie to jest.- stwierdził a jego wzrok spoczął na chłopcu, o którym przed chwilą wspomniała. Miał nie więcej niż dwa lata. Jednak nie to go zainteresowało, lecz wielkie błękitne oczy, które były wlepione w jego twarz. Coś w jego żołądku się ścisnęło, jakby dyskomfort, albo złe przeczucie. Zamrugał pare razy oczyma, domyślając się że kobieta teraz może pomyśleć że coś go trapi, szybko jednak westchnął, chowając wizytówkę do kieszeni.- A więc wpadnę, na chwilę.- powiedział dobitnie, przenosząc na nią spojrzenie.- Wybacz, ale muszę już iść.- mówiąc to kiwnął do niej głową po czym najnormalniej zniknął za kolejnym zakrętem. To było jak na jeden dzień za wiele, zwarzywszy na oczy które posiadał ten chłopiec, tak cholernie znajome oczy.

    Było już całkiem późno, pare minut po ósmej, gdy podjechał samochodem pod umówiony adres, pod którym Emily miała mieszkać. Wszystko się zgadzało. Wolnym krokiem ruszył ku jej mieszkaniu i szybkim ruchem, by dłużej się nie wahać, zadzwonił do drzwi, czekając aż ktoś mu otworzy. Doprawdy, czemu chciał się z nią spotkać. Miał już życie. Życie bez niej, więc czemu?

    Lucas

    OdpowiedzUsuń
  10. [Nie nie ma sprawy, to nawet dobrze:) Zresztą cokolwiek zrobisz będzie dobrze, no bo wzięłaś Emily, a potem ktoś wziął Jenny, aż do dziś się ciecham :D]

    Drzwi otworzyły się, a on ponownie miał okazję ujrzeć właścicielkę jasnych oczu. Mimo iż jego twarz i postura w tym momencie tego nie zdradzały, Lucas starał się zachować spokój. Nadal nie wiedział jak reagować. Ta kobieta, zmieniła jego życie znikając z dnia na dzień. Lecz w tym momencie wolał nad tym nie myśleć, kto wie co mógłby zrobić. Tak jak wskazała, wszedł do jej domu, w odruchowym geście rozglądając się. Jej mieszkanie było przyjemne, bardzo przypominało jej gust, który już dawno powinien zapomnieć. - Zawsze dotrzymuje słowa, o ile pamiętasz.- stwierdził, jakby wy budzony z letargu jej "przywitaniem". I właśnie wtedy ujrzał swoją babcię. Doprawdy nie miał pojęcia co ona tam robiła, jednak ogarnęła go złość, bowiem kobieta musiała już wcześniej wiedzieć o tym że Emily była w miasteczku.- Witaj Babciu, z tobą porozmawiam później.- łypnął do kobiety okiem, choć wiedział że i tak nie mógłby się na nią złościć. Westchnął, zakładając ręce na boki, zawsze lubiła się wtrącać. I wtedy znowu się odezwała, a jej słowa go zdziwiły. Mike. Zapewne był tym dzieckiem, które widział wcześniej, lecz co do cholery miała wspólnego z jego babcią.
    Wszystko zaczęło mu się mieszać.- Zaraz czemu ona poszła po twoje dziecko.- zapytał, mając nadzieję że jeszcze starsza kobieta go dosłyszy. Jego głos się podniósł, choć nie znacznie.- Wytłumaczy mi ktoś co tu się dzieję?- zapytał, teraz wbijając wzrok w ciemnowłosą kobietę, która stała obok.

    Lucas

    OdpowiedzUsuń
  11. [łojeju :< biedna taka! :< To zaczne, choć nie obiecuje że jakość będzie powalająca xD]

    Jenny znała Emily jedynie z opowiadań, zresztą jakoś nigdy nie śpieszno jej było do poznawania byłej żony faceta, z którym całkiem regularnie sypiała. Siedziała akurat przy barze i wklepywała w lucasowego laptopa kolejne terminy spotkań, kiedy zauważyła ciemnowłosą kobietę, która z uporem próbowała wytłumaczyć coś ochroniarzowi. Teoretycznie lokal był jeszcze zamknięty, więc w normalnych warunkach, kobieta zostałaby wyrzucona za drzwi z karteczką, że ma przyjść za dwie i pół godziny, jak otworzą klub. Jenny miała jednak dobry dzień i postanowiła jakoś załagodzić sytuację.
    - Mark, kawka ci stygnie na barze... - powiedziała sugestywnie po czym uśmiechnęła się do kobiety - Jennifer Watson - wyciągnęła w jej stronę dłoń przyozdobioną drogą biżuterią - Mogę w czymś pomóc? Klub jest jeszcze zamknięty, chyba że chciałaby pani zostawić swoje CV, w takim razie wezmę je i położę na biurku szefa. - na samą myśl o Lucasie i jego biurku jej kąciki ust lekko powędrowały w górę.

    OdpowiedzUsuń
  12. Wszystko było by dobrze, nawet mógł by uwierzyć w pomoc jego cudownej babci, która pomagała prawie wszystkim. To by zrozumiał. Jednak czemu to wszystko nie składało się w kupę, czemu ciemnowłosa tak bardzo się denerwowała, czemu trzęsły się jej dłonie i czemu, ten chłopiec, miał jego oczy. Bo tego już nie mógł przeoczyć. Jednak na ten moment wolał milczeć. Starał się nie spoglądać w jej kierunku, gdy żegnała się z dzieckiem, a jednak spojrzał. Kiedyś chciał by to byłą jego rodzina. By Emily z nim była. A teraz? Teraz w jego życiu panował chaos, który po części stworzyła ona. Pożegnał się ze starszą kobietą, obdarzając ją spojrzeniem, z typu "porozmawiamy później". I to zamierzał zrobić. Drzwi trzasnęły, a sam spojrzał się na ciemnowłosą kobietę, która nadal była spięta. Czy poczucie winy, zmieszane z jego obecnością, sprawiało jej ból? Nie, tego nigdy jej nie życzył. Nie ważne jak go skrzywdziła, tak o niej pomyśleć nie mógł. To było czymś nie do wyobrażenia.
    - Kawę, jestem samochodem.- stwierdził, nawet się nie zastanawiając. To prawda, że pił i to dużo, jednak nigdy nie stracił nad tym kontroli. Swoje kroki pokierował za nią, obserwując każdy jej ruch. Kuchnia również byłą przestronna i ładna, a jednak to nie na niej się skupił.
    - A więc moja babcia w tajemnicy przede mną, pomaga ci z dzieckiem?- było to bardziej stwierdzenie niż pytanie.- Nie sądziłem że tak szybko się ustatkujesz, jak widzę nic cię nie powstrzymywało...Emily.- pierwszy raz od bardzo dawna, użył jej słowa. Z łatwością przeszło mu przez usta, choć tak bardzo było ciężko. Oparł się o blat szafki, zakładając rękę na rękę, wcześniej zdejmując z siebie marynarkę i pozostawiając w koszuli.
    [Zastanawiam się kiedy on ma się domyślić, co do dziecka, albo czy ty go uświadomisz xd Ale jest okej. Zresztą dlatego stworzyłam Emily, bo to wszystko komplikuje :p No i kłaniam się nisko, za jej wzięcie, jeszcze raz :D]

    Lucas

    OdpowiedzUsuń
  13. Nawet nie wiedział że kobieta, przechodzi w swoich myślach równie straszne chwile co on. Przez moment na nią nie patrzył pogrążony w ciemności, które wiła się za oknem. Nie lubił takiej pogody. Nigdy. Było zimno i ciemno. Wtedy zaczęła mówić, a on z maską obojętności, wpatrywał się w jej poczynania. Samotna matka, a więc ktoś ją zostawił. Czy to możliwe że i ona nie mogła ułożyć sobie życia? Gdyby był samolubnym draniem, pomyślałby że dobrze jej tak, a jednak milczał. Jednak jedno go zastanawiało, czemu przeprowadzała się tak często.
    - Nie będę miał do niej żalu, niczemu nie jest winna.- stwierdził, przyjmując jej spojrzenie. Nie odwrócił wzroku, choć miał ochotę. Czy był zły? Tak i to z pewnością, jednak życie nie było łatwe i oboje to wiedzieli. A jego babcia była dobrą kobietą i on się o tym przekonał, dlatego nie zamierzał, jej niczym obarczyć.- Nie musiałaś dzwonić, o ile dobrze pamiętam, nie jesteśmy już małżeństwem, nie musisz mi się spowiadać.- stwierdził, a w jego głosie można było wyczuć wyrzuty, choć bardzo starał się je ukryć, nie chciał by widziała, że ma żal, że coś go to obchodzi, choć przebywanie z nią w jednym pomieszczeniu, mieszało mu w głowie. Dopiero teraz odwrócił spojrzenie, ponownie wbijając je w ciemność za oknem, by spojrzeć na nią, gdy zaczęła mówić coś dziwnego. Wyprostował się, zwieszając ręce wzdłuż ciała. Wpatrywał się w nią, zaciekawiony i zły? -Co takiego, jest aż tak ważne byś się denerwowała, w końcu to nic takiego w porównaniu z twoim zniknięciem.- stwierdził i już nie oszczędził sobie ironi w głosie. A jednak czekał, aż powie, co miała na myśli, bo to go bardzo ciekawiło, na tyle by nie odwrócić wzroku.

    Lucas

    OdpowiedzUsuń
  14. To był moment w którym się przełamał, w którym po prostu nie wytrzymał, nie mógł dłużej milczeć, zwłaszcza widząc ją taką, płaszczącą się przed nim, drżącą, jakby bała się jego obecności. Ciszę jaka na moment zapanowała przerwał jego krótki śmiech i prychnięcie.- Najlepsze dla mnie? Chyba dla ciebie. Byłaś moją żoną Emily, ja dla ciebie zostawiłem wszystko, nawet rodzinę...A ty najwidoczniej się poddałaś i uciekłaś.- stwierdził, a jego głos był spokojnym mówił wszystko powoli i wyraźnie, bo tak właśnie myślał. Że stchórzyła. On dla niej zerwał kontakt ze wszystkimi, nawet jak odeszła, wiedział czyja to wina i do dnia dzisiejszego nie potrafił im wybaczyć. Zamilkł na moment, zakładając ponownie rękę na rękę i przyglądając się jej. Oczy się jej szkliły, zapewne zacznie płakać, a on stał i nawet nie reagował. Nie mógł. Była jego żoną, to się wtedy liczyło. Nie był dzieckiem, nigdy. Kochał ją i wiedział że chce z nią być, to ona mogła tego nie wiedzieć.
    - Nienawiść to zbyt duże słowo, Emily. I nie oczekuje od ciebie tego że sama się znienawidzisz. Nigdy nie oczekiwałem.- powiedział już zupełnie spokojnie, wolnym ruchem dłoni przeczesując swoje krótkie włosy.- Jedyne co czuje patrząc na ciebie, to żal. Poddałaś się i nigdy nie chciałaś walczyć.- stwierdził szybko, długo leżało mu to na sercu, choć była to bardzo okrojona część, jego myśli. Nie chciał jej ranić, mimo że powinien. Nie mógł. Nie chciał by płakała. Ale tak. Żałował jedynie że stchórzyła, że nie zawalczyła, tak jak on to robił cały czas. Nie płacz głupia. Takie były jego myśli. Nie mógł nic innego wykrzesać.- Jedyne co mnie cieszy i jednocześnie dziwi, to że starałaś sobie ułożyć z kimś życie. Mikea.- w tym momencie się uśmiechnął. Chociaż miała syna. To i tak lepsze niż on. On był sam. Zawsze.

    Lucas

    OdpowiedzUsuń
  15. Prychnął pod nosem. Tak, Emily nie miała rodziny, ale on tym dla niej pragną być. Dla niej, a ona tym była dla niego, w końcu to ona pokazała mu jakim człowiekiem powinien być.- Ty byłaś moją rodziną, a oni...Oni to zniszczyli, nie martw się, teraz już się dla mnie nie liczą, nawet bez twojej pomocy.- stwierdził dobitnie, z lekką ironią i podzięką w głosie. Niech wie, że i tak to by nic nie zmieniło. W końcu od początku wiedział, kim był. Kim była jego matka i ojciec. A ona? Nie mogła go obronić, to on miał bronić ją. Westchnął zmęczony, przeczesując znowu swoje włosy. Męczyło go to chodź wiedział, że właśnie tak to będzie wyglądać.- Em...Nie mam do ciebie żalu, mimo iż powinienem. Każdy ma teraz własne życie.- powiedział patrząc na nią. Tak życie, bez życia. Praca, alkohol i wiele kobiet. Cudownie czyż nie? A jednak w jakimś sensie to go wyniszczało i gdyby nie pewne osoby skończył by z tym. Teraz jego wzrok ponownie się podniósł. Czemu zaprzeczała, nie mógł jej odgadnąć, jakby coś ukrywała, choć i to by go nie zadziwiło.
    - Co ty mówisz...- zapytał i nagle się zawiesił. Nigdy nie był głupi, więc czemu to tak powolnie do niego doszło. Nagle jakby zaczęło układać się w całość. Jak w filmach zwolnione tempo, retrospekcja. Stąd jego babcia, stąd te cholerne oczy. Wzrokiem wodził po całym pomieszczeniu, a ręką przetarł twarz.
    - Powiedz mi że to nie prawda.- powiedział głośno, patrząc na nią, a w jego oczach można było dostrzec desperacje. Maska pękła. Pierwszy raz od dawna. Czekał jedynie na jej słowa.

    Lucas

    OdpowiedzUsuń
  16. To było jak zimny kubeł wody. Emocje, na zmianę się przeplatały, złość i szczęście. A jednak nie wiedział co zrobić. Stał tam jak słup soli i nawet na nią nie patrzył, nawet nie mógł. To był jakiś kiepski żart. Jednak tyle rzeczy. Spojrzał na nią. Dopiero teraz, a jego mina nie wyrażała niczego.
    - Trzy lata, trzy cholerne lata...A ty nawet nie raczyłaś mi o tym powiedzieć?- jego głos drżał, lecz nie od szczęścia, czy wzruszenia. Był zły i to bardzo. Nagle zamachnął się a filiżanka z jego kawą, wylądowała z hukiem na ziemi. Nie wiedział co robi, momentalnie się przy niej znalazł łapiąc ją za ramiona, choć ostatkiem sił powstrzymał się żeby jej nie przycisnąć za mocno.- Mam syna, a ty nawet mnie o tym nie uświadomiłaś? Tak bardzo pragnęłaś mnie zniszczyć.- krzyknął. Nie mógł już udawać spokojnego, to wszystko zmieniło.- Cholera Emily, spójrz na mnie!- znowu krzyknął. Patrzył na nią. Złość się ulatniała, gdy tak się wpatrywał. Miał syna, od trzech lat. To było nie możliwe. A teraz wpatrywał się w jej oczy. Dzień wcześniej by w to nie uwierzył. Nagle jakby oprzytomniał. Odsunął się od niej ciężko dysząc, po czym usiadł na jednym z krzeseł chowając w dłoniach twarz. Nie mógł tego ogarnąć, za dużo tego. A jednak ciszę przerwał jego śmiech, odsłonił twarz, a na niej widniał rozbawiony uśmiech.- Mam syna...- po tych słowach westchnął zmęczony.- Przynieś coś mocnego...I tak nie dam rady dziś prowadzić.- stwierdził, choć jak na razie nawet na nią nie spojrzał. Musiał się napić, bo zaraz zwariuje.

    Lucas

    OdpowiedzUsuń
  17. Nie dziwił się że milczy, nawet wolał żeby nic nie mówiła. Musiał przez moment zebrać myśli. Tylko jeden dzień, wystarczył by zburzyć jego i tak ledwo trzymające się życie. Teraz dowiedział się że jego była żona była w mieście, miał syna, a co gorsza jego babcia o tym wiedziała, nie było mowy że nie mogła wiedzieć. Ale najważniejsze. On miał syna. To dziecko było jego, nie jakiegoś faceta, na którego myśl, wrzała w nim krew, ten chłopiec był jego. Siedział na krześle, nawet na nią nie patrząc. Domyślał się że to co przed nim położyła było wołaniem o pomoc, alkoholem. Zapewne i tak po wypiciu trochę wsiądzie za kółko, albo po prostu wróci do siebie na piechotę. Chwycił za szklankę i upił spory łyk, nawet się nie krzywiąc. Zawsze miał mocną głowę do alkoholi, choć teraz to była po prostu wprawa. Wolnym ruchem przeczesał swoje włosy, uspokajał się choć, był w rozsypce. Ciężko z nim było, jednak musiał wziąć się w garść.- Jak długo zamierzałaś to jeszcze ukrywać Em?- zapytał, choć nawet nie wiedział czy go usłyszała. Było to zarówno głuche pytanie do niej jak i niego samego.
    Mógłby teraz mówić bez końca, obsypywać ją pretensjami i pytaniami. Ale nie mógł. W głębi duszy, pomiędzy tym chaosem, smutku i żalu... Cieszył się. Ale na szczęście było jeszcze zdecydowanie za wcześnie.- Czemu milczysz?

    Lucas

    OdpowiedzUsuń
  18. Jego wzrok wbity był w podłogę, lecz mimo tego doskonale wiedział co dzieje się wokół niego. Wyczuł jak siada obok niego, jak drży w strachu, niewiedzy...Nawet nie miał sił się domyślać. Uniósł szklankę do ust, upijając kolejnego łyka. Naprawdę to był szok. Nagle się uśmiechnął, po czym prychnął pod nosem.- Rodzinę? Błagam cię. Mam firmę, może nawet dziewczynę, jeśli tak to się da nazwać, myślisz że przez tak krótki czas byłbym w stanie być z kimś na poważnie...- powiedział kątem oka rzucając jej rozbawione i jednocześnie rozgoryczone spojrzenie.- Myślałem że dobrze mnie znałaś, Emily.- tu westchnął. Więc jedynie cud sprawił że poznał syna, inaczej by do tego nie doszło. Kolejny przypływ złości i żalu. Nie, musiał się uspokoić. Woods zawsze potrafił panować nad swoimi uczuciami. Podniosła się podchodząc do okna, teraz podniósł wzrok, patrząc na nią. Jej słowa obiły mu się o uszy. Podejrzewał o kim mówi. Sam nie jednokrotnie w podobnej scenerii, powtarzał te słowa. Porozbijane naczynia, zapach alkoholu i wyzwiska cisnące się na usta. Westchnął, po czym podniósł się i ruszył w jej kierunku, przystając obok niej, lecz nie patrzył na nią, tylko w ciemność za oknem.
    - Byłem twoim mężem, wiesz że dla ciebie bym to przerwał, nawet po rozwodzie to zrobiłem...Ale ty wolałaś uciec Em...Ukrywając do tego mojego syna.- powiedział uśmiechając się gorzko, choć w jego słowach było coś ze złości.- Niszczysz siebie samą, przy okazji, wykańczając mnie. - stwierdził po czym ponownie podszedł do stołu upijając ostatniego łyka ze szklanki, wolnym ruchem dłoni przeczesał włosy.- Co mu powiedziałaś, gdy spytał się o ojca?- zapytał mając na myśli chłopca.
    [A dziękuję, dziękuję :D JA za to pozwoliłam sobie zajrzeć do twojego albumu, i powiem że łądne zdjątka:p Przepraszam, nie mogłam się powstrzymać :D]
    Lucas

    OdpowiedzUsuń
  19. Nawet nie mogła zdawać sobie sprawy, że jego dłonie coraz bardziej się zaciskają. Że każde słowo, jakie wypowiadała, sprawiało że miał ochotę, strzelić sobie w łeb, lub pojechać do przeklętego Nowego Jorku i zrobić to swojej matce. Wiedział co się kiedyś stało i robił wszystko by to się zakończyło. Lecz czemu jej nie szukał, czemu? Odpowiedź była bardzo prosta. Emily poddała się, nawet nie walczyła, a w tym momencie gdy to zrobiła Lucas, poczuł się jakby wszyscy się od niego odwrócili, wszyscy i najważniejsza osoba na świecie. Nie jego matka, czy ojciec, lecz ona, jego żona.
    -Nigdy nie uważałem cię za słabą, może nieporadną, ale nie słabą. To właśnie w tobie pokochałem.- powiedział, choć ostatnie słowa prawie wyszeptał. Pozwolił sobie na za dużo. Odetchnął i podniósł wzrok. Uśmiechnął się pod nosem, słysząc o jej załamaniu, chociaż myśl o tym że mogła oddać dziecko, była niczym cios i to w żebra. Najwidoczniej nie tylko ona cierpiał, nie tylko on marzył by ze sobą skończyć. Zmarszczył brwi. A więc jego matka, o wszystkim wiedziała, nawet gdy go nie było. Zagryzł szczeki, tak że aż zaczęło go to boleć.- Gdy pojawiłaś się w Nowym Jorku, byłem w wojsku, musiałem uciec od tego wszystkiego. A o moją matkę się nie martw, teraz trawi ją choroba i zapewne żałuję tego co zrobiła, a jeśli nawet nie...Nie obchodzi mnie to.- stwierdził poważnym tonem. Tak on już nie miał matki, chodź ojciec podchodził do tego w inny sposób.- Nigdy nikogo nie miałem... Choć było ku temu wiele okazji. Dopiero gdy tu przyjechałem ożyłem, w dosłownym sensie.- odetchnął podnosząc się z krzesła i przechadzając sie po pomieszczeniu, w celu zebrania myśli.- Nie mam do ciebie żalu...Już nie. To przeszłość. Nie cofniesz jej. Najważniejsze jest to że w końcu cię spotkałem i mam syna.- stwierdził, jakby chciał jej powiedzieć, że teraz on jest ważny. Że nigdy nie wrócą do tego co było. A jednak czy tego chciał? Zerwać z przeszłością. Nie wiedział i jak na razie nie mógł o tym myśleć, zwłaszcza patrząc na jej piękne oczy, pełne smutku.

    Lucas

    OdpowiedzUsuń
  20. To był dziwny moment. Oboje znajdowali się w pokoju, przepełnionym złą i ciężką atmosferą. Gdy tak na nią patrzył, przypominały mu się złe chwilę. Zwłaszcza moment jego wypadku, gdzie o mało nie zginął. Śmieszne że właśnie teraz mu się przypomniał, bo wtedy to jej twarz była w jego głowie. Westchnął, chcąc od siebie odgonić to wspomnienie, a ona tam stała i patrzyła się na niego. Wiele rozumiał i nie mógł ukryć, że znali siebie na wzajem, prawie na wylot. Nie miał pojęcia co miało być dalej, było to ciężkie, zwłaszcza że jednego wieczoru dowiedział się o niej, o synu i o własnych problemach. A jednak gdy się uśmiechnęła nie mógł, ukryć ulgi i sam się uśmiechnął. To co powiedziała, sprawiło że nie mógł inaczej.- Wiedziałem że skądś znam te oczy.- stwierdził na wspomnienie chłopca. Było dość późno, zwarzywszy na fakt iż długo się kłócili. I nagle w jego głowie zaświtało pytanie. Co teraz? Czy ma zaistnieć w świecie swojego syna, czy ona na to pozwoli.- Co teraz Emily... Chcesz mu powiedzieć?- zapytał, na moment znowu podnosząc opuszczony wzrok i patrząc na nią, bez cienia emocji. Znowu na jego twarzy zawitała maska spokoju. Jego własna obrona. Patrzył prosto w jej smutne oczy i nawet nie myślał by odwrócić wzrok. Nie bał się, chciał jednak wiedzieć. Po za tym byli razem wiele lat, nie istniało w jego osobie coś co zwało się krępowaniem, nie przy niej i przy żadnej innej kobiecie.
    - Wolałbym wiedzieć... Nim znowu zechcesz zniknąć, bo coś mi się wydawało, że po naszym porannym spotkaniu, mogło zaświtać ci to w głowie.- stwierdził, a kącik jego ust uniósł się ku górze. Tak właśnie myślał, choć nie była to złośliwa uwaga.

    Lucas

    OdpowiedzUsuń